Jak mokrą plamę... Czuję się cholernie źle...ze świadomością, że nie mam już go...bo nie mam :(
Patrząc w tą listę bliskich...widziałam że on zawsze tam był...i mimo to że nie układało się dobrze.. mimo tego że się kłóciliśmy, nie zgadzaliśmy w wielu sprawach..wiedziałam że on na mnie czeka, że jestem jego sercem, mimo, że nie okazywał tego czasami w ogóle...widziałam jego twarz..i wiedziałam że mu zależy...
Teraz ? Ta cholerna , jebana pustka, żal...do samej siebie...do niego, że nie potrafił wstać i powiedzieć: "Będzie dobrze...damy sobie radę...przeszliśmy już tyle...że nawet Katrina nas nie zmiecie..." tylko upadł...i zrezygnował z nas...żeby pójść...i w końcu bez żadnych granic móc rwać inne panienki...w jego żywioł...a mnie...wyrzucił...do kosza...jak zgniecioną kartkę papieru, pogryzdaną, wymiętoloną, oplutą, nasraną, narzyganą kartkę papieru...która nie nadaje się już do niczego...
Do siebie...o to że gdybym wtedy...tamtego dnia...nie powiedziała mu o tym co czuję naprawdę... teraz wszystko wyglądałoby inaczej...gdybym posłuchała Cię wtedy Madziu... (pozdrawiam Cię :*)
Czuję się...tak...jakby mi ktoś zabrał muzykę...którą tak strasznie kocham...i gdyby ktoś mi ją zabrał...sama bym sobie poszła wykopać dołek na cmentarzu i się już w nim położyła...tak się czuję...
Co dalej...przede mną...wg książkowych przypadków co najmniej 2 tygodnie...ciężkich nocy, płaczu...krzyku...myślenia...o nim...
Dalej będę grać...bo wiem że Oni mi pomogą przez to przejść...oni...Ci którzy stali za mną murem w każdym problemie...Ci którzy nie zwątpili we mnie...Ci którzy mimo tego że nie zawsze rozumieli...starali się mi pomóc, poprawić mi humor, rozśmieszyć....Dziękuję Wam...jesteście moim silnikiem, który na razie pracuje na bardzo niskich obrotach...ale mam nadzieję...że kiedyś...zwiększą się te obroty...
Dałeś mi dużo szczęścia...dużo motyli w brzuchu...dużo uśmiechu na twarzy...zawsze on się pojawiał jak widziałam że jesteś...dałeś mi dużo ciepła...poczucia że jestem dla Ciebie kimś...nauczyłam się patrzeć dzięki Tobie na świat troszkę z innej perspektywy...nauczyłeś mnie kilku ciekawych słów... dałeś mi nadzieję...że wszyscy zasługują na uczucia, na miłość...
Zraniłeś mnie...dużo razy...zawsze Ci wybaczałam...bo nie potrafiłam się na Ciebie gniewać... wytrzymywałam to wszystko i wierzyłam , że teraz będzie już tylko lepiej...wytrzymywałam każdy Twój głupi wybryk, pomysł, to że nagle postanowiłeś nie wchodzić, to że jak mnie widziałeś to wychodziłeś, każdą Twoją obojętność...
Tak, to może wynikać z Twojej chorej głupawy... i zmienności...która jest normą w Twoim wieku...
Może kiedyś sam to zrozumiesz...
Dzisiaj chciałam odpowiedzieć sobie na jedno pytanie:
Dlaczego mój i Twój świat się zderzył...a potem uderzyłam głową w glebę...i potłukłam wszystkie marzenia...o nas...Nie znalazłam na nie odpowiedzi...
Jednak ciągle wierzę...że może kiedyś...pozbieramy razem te marzenia...i skleimy je jeszcze...
Love’s never too late
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz