muza

sobota, 13 lutego 2016

Mój happy end...



          On był niezły. Z wyglądu co prawda nieco powyżej średniej, ale miał to coś czego nie posiada większość przystojnych facetów - charakter...Był towarzyski, entuzjastyczny, zadziorny i wymagający...On nie klaskał z radości kiedy zainteresowała się nim jakaś zajebista laska...on przewracał wtedy oczami, żył w przekonaniu że to on musi być w centrum uwagi i że ona musi zatańczyć tak jak on zagra...Później patrzył na nią najpiękniej jak umiał i oboje byli z siebie zadowoleni...Znał też swoją wartość i z tej relacji wynikało że ona na niego nie zasługuje.Wiedział że go kocha, bo mu o tym powiedziała...wiedział że wystarczy tylko pstryknąć palcem, powiedzieć jej że chce z nią być...a ona będzie biegała w jego kierunku jak popiskujący piesek...Wiedział że jest dobra, mądra, całkiem zaradna i nawet mu się podobała - na tyle żeby żeby czasem o niej pomyśleć, zatęsknić, napisać...ale nie na tyle żeby z nią być...
Friendzone? To może i tak wyglądać...ale to nie było to...we friendzone nie ma nic poza urojeniami a tutaj była chemia...było jakieś uczucie....ale nie było poczucia...że to odpowiednia osoba...I właśnie dlatego...odesłał ją na ławkę rezerwowych....wisiały nad nim słowa: " Może kiedyś...."

Historia prawdziwa...bo moja...historia...bo jak sama nazwa wskazuje...to było...historia która w tym miejscu się kończy...Zanim jednak zakończę to przedstawienie...ten cyrk w który dałam się wciągnąć...wyjaśnię i przestrzegę innych przed właśnie takimi uczuciami...uczuciami z second - handu...bo tutaj takie uczucie miało miejsce. 

Ludzie nie mają problemu kiedy usłyszą słowo "Tak"....dzielnie znoszą gdy ktoś powie "Nie"....ale... totalnie nie radzą sobie ze słowem "Może"....zawsze wtedy mają nadzieje że uda się przekuć to słowo w 100% "Tak"...więc kują...kują długo, często miesiącami, latami...chodzą za kimś jak popiskujące szczeniaki, chcą żeby ktoś wziął je na ręce i cały czas liczą na to że w ten sposób "wychodzą" sobie miłość...jednak nie widzą dwóch rzeczy...tego że można być dla kogoś pierwszym wyborem albo żadnym a pomiędzy tym...jest tylko nasza nadzieja...i tego że jak ostatnio czytałam w jednej z książek Stephena Kinga "nadzieja to największe skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory..."
To po prostu nie działa....nie ważne kto jest na ławce rezerwowych...kobieta czy facet...to po prostu nie działa...z 3 prostych powodów:

Ławka rezerwowych to ławka rezerwowych - Gdyby istniał świat idealny ludzie zakochiwaliby się od razu...z wzajemnością, w tym samym momencie, z taką samą siłą...nigdy nie spotykaliby się z jedną osobą kochając inną....nigdy nie tęskniliby za kimś kto ich skrzywdził albo nie chciał...nie kłamaliby i nie przedstawialiby siebie w samych superlatywach....nie traktowali by też kogoś jak "opcję" i nie męczyliby swojego ego świadomością, że gdzieś daleko...ktoś ich bez wzajemności kocha...Problem jest taki że nie żyjemy w idealnym świecie...myślimy i mamy nadzieję ciągle że cierpliwość kiedyś zamieni się w chemię i liczymy na to że jeśli usłyszymy słowa: "Nie, jeszcze nie teraz" to kiedyś usłyszymy "Już"...
Co robiła Ona? Czekała...cierpliwie czekała...czuła się jak w kolejce do lekarza...bo zawsze kiedy myślała że to już jej kolej, że to ten moment, ten czas...ktoś nagle wpychał się bez kolejki...a ona  wracała z powrotem na swoje miejsce...licząc na to że w końcu się doczeka...
Nie da się wpłynąć na inne osoby i zrobić coś żeby nas kochały...to jest jak z sukcesem - nie da się go zaplanować...można tylko zwiększyć szanse na to że się go odniesie...można czytać milion książek, doskonalić swoje umiejętności, nawiązywać dobre kontakty ale na końcu i tak zostaje jedno - albo to co robimy wyjdzie...albo nie...kiedy kogoś poznajemy - albo ten ktoś nas pociąga w 100% albo nie... Jeśli ktoś nas pociąga tylko w 70% to dopóki nie wytrzaśniemy  tych brakujących 30% czas nie sprawi że stanie się atrakcyjny w 100% ...

Szacunek - Jak kogoś poznajemy nie zawsze, od razu na początku wybuchają fajerwerki...czasem poznaje się kogoś i żeby z nim być trzeba poukładać to dobrze w głowie...bywa też i tak że nic nie zwiastuje wielkiej miłości...ale z czasem zaczyna się czuć do kogoś tą chemię...Nie działają tylko te relacje gdzie jedna ze stron ustawia się jako petent, który myśli że czekaniem coś osiągnie.... Teraz troszkę ekonomii...popyt i podaż....Im więcej towaru na rynku tym mniejsza jego cena....tutaj tym towarem jest nasz czas i nasze uczucia....jeśli czekam na kogoś, na to że ktoś się w końcu na mnie zdecyduje to tak jakbym wypisała sobie na czole: "Przecena 99%!!!"...najgorsze jednak jest to że stoję tak w deszczu...w mrozie, w upale...podczas huraganu...a nikt nie kupuje tego...

Co myśli On? " Taka duża przecena...ale to musi być gówno..." Ona uczyła Go w ten sposób...że mimo wszystko zawsze tam będzie stała...a to ona powinna
być dla Niego szansą...kolejną...szansą którą trzeba złapać zanim ona zniknie...

"Tak" ale...nie na zawsze - Wiadomo że w każdej relacji są problemy, spiny, kłótnie...są sytuacje z którymi trzeba umieć się zmierzyć...Jeśli osoba z którą jesteśmy jest tą osobą z pierwszego wyboru i ona jest dla nas też taką osobą to wiemy po co mierzymy się z tymi problemami, wiemy do czego dążymy...wiemy że chcemy bronić tego co jest, tego uczucia...że każdy problem można rozwiązać...

Co robi On? Siedzi z założonymi rękami i stwierdza: "Po co mam coś z tym robić? Może lepiej będzie nam oddzielnie? Może dzieje się to co miało się dziać?"....

Wnioski....wiele razy podczas prowadzenia tego bloga...zadawałam pytanie...co mam zrobić? Co mam zrobić żeby było lepiej...co mam zrobić żeby mnie chciał...i szukałam odpowiedzi na to pytanie przez rok czasu....dzisiaj wiem...że na to pytanie można odpowiedzieć tylko w jeden sposób...nikt nie powinien chcieć osoby która go nie chce...nikt nie powinien marnować swojego czasu na relacje która jest na zasadzie: " Jeśli nie trafi się nikt lepszy, to będę z Tobą.." w miłości przecież nie istnieją żadne warunki...Nie można przyjmować "używanych" uczuć, wyczekanych uczuć...uczuć odrzuconych bo nikt nie zasługuje na bycie opcją rezerwową...jeśli więc ktoś nie wie czego chce...nie jest pewny czego chce...i kogo chce...niech nie wybiera nas...bo słowo "Może" to tak jak słowo "Kiedyś"...to choroba która zabiera nam wszystkie nasze marzenia do grobu...to tylko jedna z  wersji słowa "Nie"...

Z second - handu można mieć wszystko...tylko nie powinno się mieć stamtąd uczuć...nikt nie zasługuje na uczucia z second - handu...

Pozwolę wejść smutkowi do mojego życia...wiem że on pomoże mi przejść przez ten zły okres...i zacząć kolejny..wolny...śpiąca królewna budzi się z długiego snu...
Mam nadzieję że chociaż część z Was...wyciągnie jakąś lekcję z tego wszystkiego... Ja nauczyłam się przestać żyć złudzeniami...i tego że ja też zasługuję na pięknie przypieczoną rybę ozdobioną koperkiem, a nie na rozpaćkane gówno... 


                     



                         















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz