Ostatnio, postanowiłam zrobić małe porządki na moim kompie...natrafiłam na zdjęcia...nasze. Oglądałam je bardzo długo i w tym momencie chyba pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnęłam myśląc o Tobie. Przypomniałam sobie to wszystko...te dobre chwile, zupełnie na początku, to jaka ja byłam szczęśliwa. Te zdjęcia , dalej widnieją w moim komputerze, przypominają mi o wszystkim, wiem...każdy na moim miejscu usunąłby je, nie chciał pamiętać tego wszystkiego. Ale ja chcę...chcę to pamiętać, bo dlaczego mam nie pamiętać miłych rzeczy, czegoś co sprawiało mi radość...jednak po chwili poczułam moje "niewidzialne" łzy...cóż, tęsknota też o sobie przypomniała. Bardzo często mam sporo momentów słabości, takich kiedy mam ochotę Cię zobaczyć, wrócić tam... wtedy też taki miałam, miałam ochotę po prostu wejść, zobaczyć Cię, ale...wiedząc że przecież masz z kim grać, z kim być, odsunęłam te myśli. Kiedy mam takie słabsze momenty, często idę na spacer i tego dnia kiedy poszłam na ten spacer, na niebie było pełno gwiazd...popatrzałam sobie trochę na nie i zobaczyłam jak jedna spada...w takiej chwili trzeba pomyśleć podobno życzenie...życzenie które zmarnowałam znowu na Ciebie...gwiazdy pokazują to co było, przypominają że to co było się nie powtórzy, że to zawsze spada gdzieś w dół i obraca się w pył...ale ten pył zostaje i przypomina o sobie. Przypominam sobie też, kiedy koleżanka robiła taką sondę, bo potrzebowała to do swojej pracy magisterskiej i pytała mnie "Co dla Ciebie w życiu jest najtrudniejsze?". Pamiętam że wtedy powiedziałam, że dla mnie nie ma takiej rzeczy. Gdyby dzisiaj ktoś zadał mi znowu to samo pytanie, odpowiedziałabym inaczej: Najtrudniej w życiu jest żyć ze świadomością , że gdzieś na świecie, może nawet niedaleko istnieje osoba, która jest dla nas cholernie ważna i widzieć pustkę, zupełnie nic, czuć jej obojętność. Najtrudniej jest czuć, że się kocha całym sobą, wiedzieć że mimo wszystko zrobiłabym wiele dla niego, a on jest szczęśliwy beze mnie. Najtrudniej kochać bez wzajemności...Tak. Tak bym odpowiedziała.... Codziennie patrzę na te wiadomości na fb...i z nadzieją czekam, bo może akurat dzisiaj odezwiesz się. Ja już to kiedyś, raz zrobiłam...nie otrzymałam odpowiedzi, więc nie zrobię tego po raz kolejny... Tą nutę kiedyś sam mi wysłałeś...pamiętasz ?
Czekać.Czy to to samo, co tęsknić? Nie. Dla mnie nie. Przy czekaniu nie budzę się o 5 rano, rezygnując z najlepszych snów. Nie przychodzę także z tego powodu już przed 7 do biura. Przy czekaniu mleko nie traci dla mnie smaku. Przy tęsknocie tak...
Ciężko być silnym gdy tak długo się tęskni...gdy brakuje czegoś, kogoś...tak naprawdę to dziwne jest, dziwne jest to że ja to wszystko odczuwam tak jakbym naprawdę straciła swoją miłość...miłość której nie było...bo czy można kochać za dwóch ? Czy to można nazwać miłością...? Ktoś mi ostatnio powiedział że w życiu spotykamy 12 najważniejszych osób w naszym życiu: 3 nauczycieli, 3 wrogów, 3 przyjaciół i 3 wielkie miłości...z tym że każda z tych osób ukrywa się dając nam szansę na odgadnięcie kto jest kim...i czy ta osoba jest jedną z tych 12...dla mnie Ty chyba nigdy nie byłeś moim wrogiem, nigdy nie traktowałam Cię jako przyjaciela, a stałeś się uczuciem, moim uczuciem które chciałam żeby zawsze żyło...i wiesz...zastanawiałam się ostatnio jakby to było gdyby to moje uczucie się spełniło, bylibyśmy razem...na pewno byłoby to trochę dziwne "zjawisko" jeśli można to tak ująć...i w tym momencie moich rozważań na ten temat, gdzieś na mieście spotkałam starą znajomą ze swoim narzeczonym już...ona ma 26 lat on 19....7 lat różnicy... Zapytałam ich jak im się układa...usłyszałam to co już sama wiedziałam że miłość nie wybiera, że to nie wiek się liczy bo to tylko liczby, że są szczęśliwi już od 1,5 roku, planują po jego studiach się pobrać...i usłyszałam coś jeszcze, że miłość to spacer - oglądasz i podziwiasz wszystko to co piękne a kiedy spotka Cię podczas niego deszcz , masz tę pewność że zawsze otworzy się parasol który ochroni Cię...ja sobie wtedy pomyślałam że w moim przypadku wielka ulewa przemoczyła mnie do suchej nitki...bo parasol się połamał pod wpływem wielkiego huraganu... To że nie piszę tutaj zbyt często nie oznacza wcale że zapomniałam...po prostu czasami nie mam słów żeby napisać coś sensownego...bo pisanie ciągle o tym samym...chyba nawet i Tobie by zbrzydło...gdybyś tylko wiedział ile razy ja o Tobie myślę...posądziłbyś mnie o jakieś prześladowanie...chyba tyle na dzisiaj, mogłabym napisać jeszcze milion innych rzeczy które czuję...ale to wszystko już sam dobrze wiesz...szkoda tylko że nic z tym nie chcesz zrobić... Podczas gdy Ty będziesz odpoczywał w weekend, ja będę miała ciężką sobotę i niedzielę w pracy, ale dam radę...zawsze daję. Na dobranoc taką nutkę znalazłam...
"Świat zostaw w tyle, jeśli Ona wszystkim jest co dziś masz zostaw świat, nim się przekonasz, że bez Niej nic nie jest wart Świat zostaw za sobą, dumę schowaj biegnij za Nią co tchu weź w ramiona zanim będzie za późno..."